STALI CZYTELNICY :)


MusicPlaylist
Music Playlist at MixPod.com

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Blog 2011?

blog roku ???



Blogroku.pl


Jeśli uważasz że mój blog zasługuje na twój głos... Zagłosuj (XD) !!!


Blog jest zarejestrowany jako ostatni-blask-ksiezyca.blogspot.com/ !!!


Za wszelkie głosy serdecznie dziękuję!!!!


Być może wygrana zmotywuję mnie do częstszego pisania postów!!!

niedziela, 11 grudnia 2011

Rozdział 18 - Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest(...) !

(Anabeth)



Przez następne pół godziny w milczeniu czekaliśmy. Nie wiedziałam, na co. Patrzyłam na piękne płomienie wyobrażając sobie kamienny kominek , który rozgrzewa moje zmarznięte stopy. Niemal słyszałam jak palące się w, nim drewno wesoło trzaska. Słona łza spłynęła po moim policzku, tak dawno nie byłam w domu! Tak bardzo tęskniłam za mamą!

(Mikey)

Nie wybaczył mi. Zresztą czego ja się spodziewałem? W końcu... zabiłem jego brata.
Przechadzając się po pokojach szukałem Anabeth. Musiałem z nią porozmawiać, wyjaśnić jej to wszystko.
Zmrużyłem oczy. Coś tu nie grało. Nie było jej w żadnej izbie. Szybkim krokiem przemierzyłem odległość dzielącą mnie od ostatniego pokoju. Położyłem dłoń na złotej klamce i nacisnąłem. Drzwi uchyliły się z cichym zgrzytem. Omiotłem pokój niespokojnym spojrzeniem. Gdzie ona jest? Zdenerwowany podszedłem do łóżka. Usiadłem na, nim ukrywając twarz w dłoniach. "Jeśli coś jej się stało nigdy sobie tego nie wybaczę" Z cichym jękiem rozpaczy wychyliłem się do tyłu i skrzyżowałem ręce na karku. Wtem coś przykuło moją uwagę. Biały arkusik papieru niestarannie złożony na pół leżał na fioletowej poduszce. Drżącymi rękami sięgnąłem po niego i otwarłem.
Pośpiesznie nabazgrane czarnym pisakiem słowa w niczym nie przypominały zwykłego zdania.

Piekło              Dziewczyna                  Śmierć             niebezpieczeństwo     
           Dzisiaj                      19:00


                                                                                    Syn szatana

Musiałem ją uratować. Choćbym miał umrzeć...

(Anabeth) 

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą;
(1 list do Koryntian 13:4)



Otworzyłam oczy dopiero wtedy, gdy usłyszałam przeciągły, ochrypły śmiech dziecka szatana.

- Wiedziałem... - szepnął radośnie pod nosem.
- Co znowu? - zapytałam głosem przesyconym nienawiścią.
- Twój chłoptaś tu idzie! - powiedział chichocząc cicho pod nosem....


                                                                      ***


Mam parę pytań mam nadzieję że odpowiecie w komentarzach

- Jak podoba wam się ten wpis ?
- Co byście w nim zmienili ?

- Jak wam się podoba opowiadanie ?
- Jak wam podoba się mój styl ?

Proszę o wyrozumiałość ponieważ mam dopiero 13 lat :)

Jeśli nie przeczytałeś nie komentuj ! 

Bardzo zależy mi na waszej opinii !
Przeczytałeś - skomentuj !
Nie przeczytałeś - czytaj !




czwartek, 8 grudnia 2011

Rozdział 17 - "JAK ŁADNIE PACHNIE!"

( Anabeth )
Ze świstem zaczerpnęłam powietrza, kiedy coś twardego zderzyło się z moją głową. Wszechogarniająca ciemność zawładnęła moim umysłem. Jak przez mgłę pamiętałam czyjś piskliwy śmiech. Z omdlenia wybudziłam się nieprawdopodobnie szybko. Dostałam mocnego kopniaka w brzuch. Wiedziałam, że moim katem jest ktoś bardzo niebezpieczny. Wiedziałam, że chce mnie skrzywdzić. Rzuciłam się do ucieczki. Zamrugałam powiekami mając nadzieje, że podwojony obraz zleje się w jedność. Chciałam krzyknąć, ale szok nie pozwalał mi otworzyć ust. Biegłam najszybciej jak tylko umiałam, ignorując palący ból mięśni. Słyszałam za sobą przytłumione odgłosy pościgu wiedziałam, że prześladowca się zbliża , ale nie dawałam za wygraną. Instynkt nakazywał mi się bronić. Moje nogi zaplątały się o siebie. Nie dałam rady utrzymać równowagi. Upadając czułam, że to mój koniec. Intuicja podpowiadała mi, że muszę podnieść się z ziemi, ale nie pamiętałam w jakim celu. Różno-kolorowe plamki migotały mi przed oczami. Usiłując pokonać senne zamroczenie, które spowijało moje myśli uszczypnęłam się w prawe ( ??? ) ramię. I, wtedy ktoś (o matko to syn szatana!!!) przytknął mi do nosa białą szmatkę nasączoną jakimś ... Och, jak ładnie pachnie! Wdech. Zamknęłam oczy rozkoszując się tym zapachem... Wydech. ...Był taki piękny... Wdech. ...Nie chciałam... Wdech. ...Czego właściwie ja nie chciałam? Wydech. Osunęłam się w ciemność. Wdech...
Wydech...


                                                                           ***

Domyślałam się gdzie mogę się znajdować. Piekło! Ale... za jakie grzechy?
Czułam, że coś mi grozi. Wykrzywione pod dziwnym kątem i związane ciasno na plecach ręce bolały tak bardzo, że musiałam otworzyć oczy. Oślepiona rudym blaskiem pochodzącym od płomieni, które torturowały zmarłych przymknęłam je ponownie.
- Nie bój się - Usłyszałam przed sobą głos , który kiedyś już słyszałam. Próbując się skupić zmarszczyłam brwi.- Płomienie cię nie dosięgną. - zaśmiał się złośliwie - Ponieważ jeszcze żyjesz - położył znaczny nacisk na słowie: Jeszcze, co przeraziło mnie tak bardzo, że zamarłam w bezruchu. Mój oddech znacznie przyśpieszył co nie uszło uwadze mojego kata - Ojojoj nie denerwuj się tak, szlachetny Mikey zapewne cię uratuje. - powiedział sarkastycznie.
-Pieprz się - usłyszałam słowa które wydobyły się z moich ust choć nie powinny. Szaleńczy błysk w jego oczach wskazywał na to,  że tymi słowami bardzo go rozwścieczyłam...

                                                                       ***

Przeczytałeś? Skomentuj!
Nie przeczytałeś? Czytaj!



Podobało się ? Dołącz do członków tego bloga ( na samej górze )....

środa, 7 grudnia 2011

Rozdział 14 - plan szatana

( Mikey )

Tak bardzo żałowałem tego co zrobiłem. Obecność max'a wywołała u mnie tak wielkie wyrzuty sumienia, że zapragnąłem mu wynagrodzić jakoś stratę brata. Ale, czy da się to zrobić?
Jego oczy nie wskazywały na, to by mi wybaczył. A przecież minęło tyle lat! Musiałem go przeprosić...
- Mogłabyś nas na chwilkę zostawić samych? - Zapytałem zwracając się ku Anabeth.
- Ale... Gdzie mam iść? - Jej lśniące oczy patrzyły na mnie pytająco.
- Możesz zwiedzić budynek albo ogród - podsunąłem z nadzieją, że się zgodzi. Ku mojej radości bez słowa odwróciła się i odeszła.

                                                                             ***


(Syn szatana nie wymieniony w czołówce ) 

Spędziłem bezsennie kilka nocy snując sprytny plan. Popijając rozgrzewający alkohol próbowałem przewidzieć wszystkie możliwe posunięcia Mike.
Dopóki mi nie odmówił, miałem nadzieje, że pomoże mi pozbyć się wszystkich księżycowych gówniarzy. Domyślałem się, że z jego decyzją ma coś wspólnego ta dziewczyna... Teraz, kiedy już wiedziałem kim ona jest miałem pewność.
Zakląłem w myślach. Mikey był tak dobrze wyszkolony! I, wtedy do głowy wpadła mi myśl tak dobra, iż wywoła u mnie naprawdę wesoły uśmiech.

(Anabeth)

Oddaliłam się najszybciej jak tylko umiałam. Nie chciałam wtrącać się w ich osobiste sprawy.
Zrobiłam jak proponował Mikey. Zwiedziłam budynek , który okazał się być olbrzymi, a zarazem piękny.
Każda rzeźba, każdy obraz zachwycał mnie tak bardzo , że spędzałam na kontemplacji naprawdę dużo czasu. Nie wiedziałam jakie zło czyha na mnie tuż za rogiem. Nie spodziewałam się takiego niebezpieczeństwa...


                                                                        ***
Dziś krótki opis z perspektywy 3-ech bohaterów. :)
Liczę na komentarze


http://theniknils.blog.onet.pl/ - POLECAM :) - AUTORKA DOPIERO SIĘ ROZKRĘCA WIĘC MYŚLĘ ŻE ZMOTYWOWAŁYBY JĄ KOMENTARZE!
                                                                            ***


Obecnie pracuję nad długą notką. Myślę że zajmie mi to dwa dni. Na pewno nie dłużej!


Przeczytałeś? Skomentuj!
Nie przeczytałeś? Czytaj!

sobota, 3 grudnia 2011

Rozdział 16 - Bitwa!

( Mikey )

Gdy zobaczyłem jego twarz obrazy przeszłości zaczęły migać mi przed oczami. Max był zadziwiająco podobny do swojego brata. Te same oczy , te same usta , ten sam nos. " A niech to ! Nie dość, że ten obraz prześladuje mnie w najgorszych koszmarach to jeszcze tutaj muszę na to patrzeć" - pomyślałem próbując zignorować nieprzyjemny ból brzucha.

(przeszłość Mikey ) 


To była straszna a zarazem ekscytująca noc. Powietrze było przesycone zapachem krwi księżycowych dzieci. Nie był on tak kuszący, jak u człowieka, ale w końcu krew to krew.
Widok martwych ciał leżących bezwładnie na zimnym śniegu napawał mnie satysfakcją.
Byłem zmęczony, ale bitwa wciąż trwała. Nie mogłem się poddać.
Jęki zranionych pobrzmiewały w moich uszach niczym najsłodsza muzyka. To dodawało mi siły.
Z bojowym okrzykiem rzuciłem się na kolejnego przeciwnika i wbiłem mu nóż w serce.
Upadł patrząc na mnie z nienawiścią. Uśmiechnąłem się. Byłem niezwyciężony!
Wtem ktoś chwycił mnie za kostkę u nogi. Padłem jak długi na ziemię. Dreszcz zimna przeszedł po moich plecach.
Odwróciłem się do przeciwnika. Jak on śmie! Czy nie ma rozumu w głowie? - ze mną nie wygra!


(brat ducha światłości -, czyli ten, który już nie żyję :) ) 

Natarłem na przeciwnika. Nie mogłem patrzeć jak zabija ludzi z mojego rodu.
"Poddaj się " -nakazałem mu w myślach korzystając z mocy.
Czułem jak się ze mnie śmieje .
" Chciałbyś" - odparł bez najmniejszego trudu.
Uniósł dłoń tak szybko, iż zobaczyłem tylko rozmazany ruch.
Zacisnął rękę na mojej szyi tak mocno, że nie mogłem oddychać.
" Twój ród pożałuje tego co zrobił mojej rodzinie " - warknął miażdżąc mi krtań.

                                                                 
                                                                       ***

Zapraszam na mój nowy blog : http://taniec-smierci.blogspot.com/

Nowy rozdział już jest czekam na to aby przy tym pojawiło się co najmniej 20 komentarzy!
Liczę na was!

Przeczytałeś? Skomentuj!
Nie przeczytałeś? Czytaj!

piątek, 2 grudnia 2011

Zapraszam :)

Zapraszam na mój drugi blog - taniec-smierci.blogspot.com
Opowiadanie o .... Sam zobacz 
Liczę na komentarze :)

środa, 30 listopada 2011

Rozdział 15 - potwór

W pierwszym odruchu świadomości stwierdziłam, że jestem zamknięta w trumnie. Nieżywa . Bezbronna . Dopiero nieco później doszło do mnie, że znajduję się w wyjątkowo ciasnym pomieszczeniu . Z trudem łapałam powietrze , jakby po długim zanurzeniu pod wodą . Pokręciłam głową równocześnie otwierając oczy . Zmrużyłam oczy niemal oślepiona nagłą jasnością . Leżałam w wyłożonym ciemnym granitem holu z pomalowanymi na równie ponure kolory ścianami . Rozglądając się po pomieszczeniu odniosłam niejasne wrażenie, że przestrzeń została urządzona po spartańskiemu , nie można jednak było powiedzieć, że nie robiły wrażenia .
Drapiąc się po udzie  zauważyłam, że mam na sobie jedynie czerwoną podkoszulkę . Czułam się jak szmaciana lalka . Na myśl o tym, że ktoś mógł widzieć mnie nagą na policzki wypełzł gorący rumieniec . Naciągając koszulę do kolan wstałam . Widząc dziesiątki drzwi zastanawiałam się dlaczego nie jestem w jednym z nich tylko tutaj .
Pośpiesznie zwiedziłam salę : była ciasna, ale bardzo długa .Przystanęłam, by podziwiać piękny olejny obraz.
Zostałam porażona bogactwem barw i ekspresją detali .
Portret uchwycił starą kobiecinę o długich siwych włosach. Wyraz jej twarzy był bardzo surowy i poważny.
Jej wielkie oczy były niczym dwie brązowe monety. Niemalże czułam ciepło jej spojrzenia na swoim ciele .
- Robi wrażenie prawda ? - podskoczyłam na dźwięk nieznajomego głosu. Odwróciłam się .
Wysoki chłopak o niebieskich oczach przypatrywał mi się z zainteresowaniem .
Milczałam . Nie mogłam oderwać wzroku od jego niesamowitej twarzy którą okalały brązowe lśniące loki .
Chłopak przejechał opuszkiem palca po ramie obrazu i uśmiechnął się .
- Czasami myślę, że jest prawdziwa . Wierze, że obserwuje nas i chroni przed szatanem i jego dziećmi. - wzdrygnęłam się, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że pożera mnie wzrokiem po ciele rozproszyła się gorąca energia.
- Jesteś głucha czy co ? Szacunek do drugiej osoby nie podpowiada ci, że powinnaś się odezwać ? - w jego głosie pobrzmiewała irytacja pomieszana z rozbawieniem .
- Ja... ja ... no, bo ja ... - nie mogłam się wysłowić .
Chłopak wybuchnął śmiechem . Ja również uśmiechnęłam się pod nosem .
- Gdzie ja jestem ? - zapytałam z trudem . Nie wiedziałam czemu tak się przy, nim jąkam . Co prawda był BARDZO przystojny, ale ... nikt (nawet Mikey) nigdy tak na mnie nie działał . Od nieznajomego promieniowała energia jakiej jeszcze nigdy nie czułam.
Przystojniak uniósł brwi .
- Nie wiesz ?
Przecząco pokręciłam głową .
- Akademia istot nadprzyrodzonych ... - seksownie uniósł kąciki ust . - Naprawdę ci to nic nie mówi ?
Znów zaprzeczyłam .
Na jego twarzy malowała się litość .
- A wiesz przynajmniej z jakiego gatunku pochodzisz ?
- Jestem wampirem . - powiedziałam głośno i szybko ciesząc się, że jest jakaś wiedza którą mogę się pochwalić .
- Wyczuwałem inną , silniejszą energie ... powiesz mi kim jesteś czy nie ?
Wbiłam w niego nic nierozumiejący wzrok .
- Jestem wampirem - powtórzyłam nieco ciszej. Jego oblicze wyrażało tak głębokie współczucie, że instynktownie zdrętwiałam szykując się na coś strasznego .
- No tak może jesteś wampirem, ale ja... wyczuwam, oprócz tego coś innego .
- W takim razie powiedz mi, co to takiego ?
Zmarszczył brwi jakby skupiając się nad czymś .
- To jest coś potężnego nigdy czegoś takiego nie czułem.
Ucieszyłam się, jak nigdy widząc na horyzoncie zarys sylwetki Mickeya . Chciałam od niego usłyszeć wyjaśnienia. To co zrobił mi dzisiejszej nocy było okropne .
Ale to, co mówił nieznajomy wydawało mi się, wtedy niedorzeczne więc również dlatego tak się cieszyłam z widoku przyjaciela .
Przystojny Chłopak odwrócił się widząc mój uśmiech i wyprostował się jakby sparaliżowany strachem.
- Mike - wypowiedział to słowo z przerażeniem i bólem



( nieznajomy chłopak) 


Widząc Mike żołądek podszedł mi do gardła . Zapamiętałem go jako Wampira niegodnego zaufania. Wampira polującego na niewinne istoty . Księżycowe dzieci zabiły jego rodzinę .
Rozumiałem jego ból, ale ... jako duch światłości nie pochwalałem zemsty . Tym bardziej, że tylko część z   nich przyczyniło się do jego cierpienia . Znienawidziłem go po tym jak zamordował mojego przyszywanego brata ....


_____________________________________________________________________

Dedykacja dla
                        Anonimów
     Wiccy - http://nomen.blox.pl/html
fallen - http://visual-dreams.blog.onet.pl/
Marionetki Losu -  http://marionetka-losu.blog.onet.pl/
Benkowej - http://na-pograniczu-mroku.blog.onet.pl/
szczególne podziękowania dla  love you - dzięki za wyłapanie błędu :) - podaj linka do swojego bloga bo chcę cię dodać do polecanych :)

THX :)

Z godnie obietnicą dłuższe . Liczę na komentarze ponieważ naprawdę się napracowałam :)


Podobało się ? Dołącz do członków tego bloga ( na samej górze )....




Robię sobie tygodniową przerwę.
Jeśli ktoś chce być poinformowany o moim powrocie napisać w komentarzach :) 


                                                      

poniedziałek, 28 listopada 2011

Rozdział 14 - Syn szatana


( Anabeth )




Niespodziewanie oddech Mikeya przyśpieszył . Zmierzył mężczyznę pogardliwym wzrokiem, na co tamten tylko się uśmiechnął. Nie był to przyjazny uśmiech . Przeciwnie nadawał mu jeszcze bardziej złowieszczy wygląd . Jego jasne włosy błyszczały na tle księżyca , który, choć nie był w pełni świecił bardzo jasno  .
Jego nos był krzywy niczym u orła . Łagodne zmarszczki rozciągały się nad kącikami ust przez co można było stwierdzić , że jest koło trzydziestki.
Jasno-Zielone wręcz żółte oczy dodawały mu nieco kociego wyglądu . Był szczupły, choć bardzo dobrze zbudowany. Jego okazałe mięśnie świadczyły o tym że spędzał dużo czasu na siłowni . Nie był brzydki, ale nie można było również powiedzieć o nim , że ma ujmującą urodę .
- Mike ! Kupę lat ! - Wykrzyknął  tonem szorstkim i ostrym .
- Daruj sobie - Ten głos w ogóle nie pasował do Szatyna . - Czego chcesz ?
- Czemu zakładasz, że po coś przyszedłem ? - Ironiczna nutka w jego głosie sprawiła że Mikey nastroszył brwi .
- Znam ludzi twojej rasy : jesteście jak pasożyty . Nigdy nic za darmo . - Jego mina wskazywała na to że jest znudzony ale ja wiedziałam że to tylko maska . W jego oczach krył się strach i frustracja .
Mężczyzna spróbował zignorować obelgę, ale zauważyłam jak napina mięśnie dolnej szczęki . Mikey również musiał to dostrzec, bo w jego oczach pojawił się rozbłysk dzikiej satysfakcji .
- Pozwól na chwilę . Chcę porozmawiać w cztery oczy .
Mikey prychnął . Popatrzył na mnie, po czym powiedział :
- Nie jest szkodliwa ...
- Jeśli tak uważasz - mężczyzna nie wydawał się być co do mnie całkowicie przekonany .- Nasz pan zlecił nam zadanie ... - zaczął wpatrując się we mnie nieufnie .
- Dalej nie rozumiem czemu przychodzisz z tym do mnie - przerwał szatyn wstając .
- W pewnym sensie to ciebie dotyczy...
- Co to za misja ?
- Nasz pan kazał zabić wszystkie księżycowe dzieci ...
Mikey stanął jak wryty i naprężył mięśnie ramion . Wspierając się na łokciach wstałam czując nieprzyjemne mdłości mieszane z zawrotami głowy .
- Nie pomogę ci ! Wynoś się ! - warknął chłopak patrząc na mnie troskliwie .
- Nie wierze ! Nie pragniesz zemsty, za to wszystko, co zrobili ? - Mężczyzna wpadł w furie co można było poznać po zaciśniętych w pięści dłoniach. - Zapomniałeś już co te potwory zrobiły twojej rodzinie ?
- Wynoś się albo pożałujesz - ostrzegł go Mikey unikając pytań .
- Nie mogę w to uwierzyć jeszcze przed rokiem ścigałeś je i zabijałeś !
- Wynoś się ! Więcej razy nie powtórzę. - Uniósł środkowy palec .
Mrucząc pod nosem coś o " niewychowanych gówniarzach "  oburzony mężczyzna odwrócił się na pięcie i odszedł klnąc cicho.
- Kto to ? - zapytałam wpatrując się świdrującym wzrokiem w plecy tajemniczego przybysza .
- Syn szatana - odpowiedział  Mikey łagodnym szeptem ...
Nie umiałam zapanować nad wybuchem śmiechu . Patrzyłam na chłopaka z litością w oczach.
- Kto ?
- Później ci wyjaśnię - Jego przygaszony głos sprawił że po plecach przeszedł mi dreszcz - Najpierw muszę cię ukryć .
Wpatrywałam się w niego zdziwiona przez długą chwilę .
- Po co ?
- Później ci wyjaśnię ! - warknął ostro stopniowo tracąc cierpliwość .
Chwycił mnie za ramię a nie widząc żadnego sprzeciwu pociągnął za nie mocno . Zimny powiew wiatru rozwiał moje loki na wszystkie strony .
- Wybacz mi , to co teraz zrobię...
Przyłożył mi do czoła swoją ciepłą dłoń . Świat rozmył mi się przed oczami . " Nie! " 
Puszczaj ! - poprosiłam słabym głosem .

Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć . Ukłucie żalu sprawiło że zabolało mnie serce .
Im bardziej się sprzeciwiałam tym bardziej bolało. W końcu poddałam się kuszącej ciemności .....

_____________________________________________________________________
                                Mam mało czasu ale obiecuję następny będzie dłuższy...
                                                          Liczę na komentarze :)
dedykacja dla " Love you " ? ( niewiem jaki masz nick :)  -   za przemyślenia co zmienić  itp
http://ostatnia-podla-samotna.blogspot.com/ -----> polecam






niedziela, 27 listopada 2011

Rozdział 13 - Miłość

( Mikey )

Byłoby zupełnie ciemno, gdyby nie ruda poświata pochodząca od ognia. Razem z Kathy siedzieliśmy dookoła ogniska, które niedawno rozpaliliśmy i rozmyślaliśmy, gdzie Tony mógł zabrać Anabeth. Tony od dziecka miał nasrane w głowie a Anabeth była taka delikatna . Z bezradnością przeczesałem swoje włosy . Popatrzyłem na Kathy , która siedziała po turecku z brodą wspartą na pięści i wpatrywała się w wesoło trzaskający ogień. Nie wytrzymałem.
Z szaleńczą furią zerwałem się z miejsca i wykrzyknąłem :

- Siedzimy bezczynnie, podczas gdy on ... - Zamarłem, gdy wyobraziłem sobie, jak Tony ją katuje.  On był nieobliczalny !

- Uspokój się ! Nie możemy nic zrobić ! - Jej głos rozeźlił mnie jeszcze bardziej był taki spokojny .

- Owszem, możemy! Musimy jej szukać !

- Nawet nie wiemy, gdzie ... - bezradnie uniosła ręce do nieba .

- Zastanów się ... Anabeth do ciebie dzwoniła ! Co mówiła ? - zapytałem mocno poirytowany.

- I właśnie w tym problem! nic nie mówiła ...! - jej oczy zaszkliły się łzami, a potem rozbłysnęły . - Wiem ! - roześmiała się histerycznie .
- Wiem, gdzie tony może ją trzymać ! W magazynach ! - Miałem ochotę ją uścisnąć . Magazyny! Teraz wydawało mi się to takie oczywiste . Jako małe dzieci często się tam chowaliśmy ! Korzystając z wampirzej mocy przybrałem postać orła i poszybowałem wysoko nad ziemię ... Kathy niedługo mnie dogoniła Pod postacią kruka .

Zamaszystymi ruchami skrzydeł ciąłem powietrze, które ze świstem owiewało mi włosy . Najszybciej jak umiałem dotarłem na miejsce .





( Kathy )


Wylądowaliśmy obok budynku . Widząc w jakim stanie jest Mikey chwyciłam go mocno za ramiona i kilkakrotnie potrząsnęłam, nim .

- Pamiętaj - szepnęłam do niego wiedząc, że mógłby rozszarpać Ton'ego na strzępy . - Nie chcemy aby tej nocy ktoś zginął. Nawet Tony .

Zniecierpliwiony wyrwał mi się i pognał w stronę drzwi . Nerwowym ruchem ręki nacisnął zardzewiałą klamkę i cicho otworzył je ....

Ja zostałam na zewnątrz . Bałam się .



( Mikey )


To co zobaczyłem po otwarciu drzwi będę pamiętał do końca świata ( na pewno dożyję ) ...
Ten obraz będzie prześladował mnie do śmierci ( co raczej szybko nie nastąpi ) :

Nieprzytomna Anabeth leżała na podłodze a Tony pochylał się nad nią ze sztyletem w ręce  . Mój krzyk rozerwał ciszę . Nie mogłem jej stracić . Choć, ledwo ją znałem moje uczucie było silne . Ona wciąż była człowiekiem!

Nienaturalnie szybko pobiegłem w ich stronę.

Tony odwrócił się akurat wtedy , kiedy się na niego rzuciłem.

- Puszczaj ! - wrzeszczał

- Pogięło cię! Do cholery chciałeś ją zabić !

Jego oczy rozbłysły czerwienią . Uniósł sztylet i drasnął moją rękę , wampirza krew trysnęła .

Zapragnąłem go zabić . Był tylko jeden sposób aby to zrobić . Otworzyłem usta po, to by go ugryźć, ale ... Tony zniknął . Zakląłem cicho . Nie miałem czasu na, to by go szukać . Zająłem się Anabeth . Podszedłem do niej , schyliłem się i uniosłem ją ...



( Anabeth )


Uniosłam powieki . Znajdowałam się na zewnątrz .
Nade mną pochylał się Mikey , koniuszkiem palca czule gładził mój posiniaczony  policzek . Uśmiechnęłam się , nie miałam nic przeciwko . Jego dotyk uśmierzał mój ból .
- Jak się czujesz ? - zapytał odgarniając mi włosy z twarzy .
- Doskonale - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Bałem się o ciebie - powiedział lekko zawstydzony " Oooo jakie to słodkie "   - pomyślałam a moje uczucie co do niego zaczęło rosnąć ... Nieświadomie uśmiechnęłam się a Mikey zaczerwienił się trochę.
- Skąd wiedziałeś gdzie mnie znaleźć ? - zapytałam z zaciekawieniem w głosie .
- Jako dzieci często bawiliśmy się w tym budynku - powiedział a ja zauważyłam że za tym wspomnieniem  kryje się wiele pozytywnych  chwil .
I wtedy zapragnęłam go lepiej poznać :
- Masz rodzeństwo ? - to było pierwsze pytanie które wpadło mi do głowy .
Mikey wybuchnął śmiechem :
- nie , jestem jedynakiem -  kolejna rzecz która nas łączyła.
Postanowiłam nie zadawać już pytań. Zwłaszcza tak tandetnych jak to . Patrząc w jego ciemne oczy czułam się tak bezpiecznie.
 Upajałam się tą chwilą . Chwilą , w której byliśmy tylko we dwoje .
Chyba się zabujałam - Nie umiałam zaprzeczyć .
Powietrze pomiędzy nami było przesycone zapachem szczęścia . " To piękny zapach " - pomyślałam.
Moje serce było pełne radości . Czułam się jakbym znała go od lat .
Mikey kolejny raz pogładził mnie po włosach.
- Wzruszające - powiedział jakiś głos przesycony jadem za nami przerywając tę piękną chwilę . Odwróciłam głowę i zobaczyłam wysokiego mężczyznę na, którego widok , oczy Mikeya zwęziły się ze strachu ....
_______________________________________________________________________
dedykacja dla wszystkich czytelników mojego bloga :) dziękuje :)
następna notka powinna pojawić się jutro lub we wtorek :)
dziękuję anonimowemu który wyraził swoją opinie na temat co zmienić dziękuję :) :*****
PS: też mi się wydawało że tak dziwnie że oni ledwo się znali poszerzam rozmowę dziekuję :****
Sorry już bardziej nie umiem rozwinąć macie może jakieś pomysły o co może się zapytać Anabeth ?
Cofnęłam pocałunek macie racje za szybko ... 


środa, 23 listopada 2011

Rozdział 12 - " to dopiero początek "

( Anabeth )

Do moich uszu doszedł cichy dźwięk. Wyprostowałam się i jęknęłam , kiedy mój kręgosłup głośno strzelił .
Każda cząstka mojego ciała aż "krzyczała" z bólu. Uniosłam powieki i rozejrzałam się. Nie mogłam określić w jakim miejscu się znajduje. Było za ciemno. Okien albo nie było , albo były czymś całkowicie zasłonięte . Kilkakrotnie zamrugałam powiekami. Spostrzegłam nie wyraźne zarysy brązowych kartonów. Magazyn? Mój oddech przyśpieszył , kiedy przypomniałam sobie co działo się przed tym jak straciłam przytomność. Spoconą dłonią wysunęłam telefon z kieszeni. Przysuwając go do ucha wykręciłam numer Kathy . Mogłam mieć tylko nadzieje, że nie bierze w tym wszystkim udziału . Odczekałam trzy sygnały, zanim w słuchawce odezwał się jej zaspany głos (czyżby była noc) :
- Hallo ?
Nim zdążyłam zacząć wyjaśniać komórka z wielką siłą została wytrącona mi z ręki. Poszybowała wysoko w górę a zderzywszy się z ziemią rozbiła się na malutkie kawałeczki . Krzyknęłam, kiedy prześladowca otwartą dłonią dał mi w twarz. Poczułam bolesne mrowienie na policzku , byłam pewna, że krew zostawiła na, nim siny ślad ....

(Tony )

Patrzyła na mnie z niedowierzaniem.

W głębi jej oczu krył się strach , ból i nieufność , miała racje nie powinna mi ufać ... Miałem zamiar katować ją, dopóki nie przyzna się, że jest łowczynią.

Zamachnąłem się i wymierzyłem jej kolejny cios , tym razem pięścią . Z głośnym wrzaskiem odskoczyła.

- zostaw mnie - poprosiła błagalnie. Szybkim ruchem ręki otarła krew , która popłynęła jej z nosa . Pycha !

Poczułem jak moje zęby wydłużają się i przyjmują spiczasty kształt . Uśmiechnąłem się po, to by przestraszyła się jeszcze bardziej . Zadziałało . Jej porcelanowa twarz zrobiła się jeszcze bledsza. Grr... Poziom ekscytacji w moich żyłach wzrósł . Nie chciałem jej zabijać, ale , nie mogłem się opanować. Biała piana wyciekała z moich ust i skapywała na podłogę. Jeśli Kathy miała racje a Anabeth była wampirem nie zaszkodziło, by jej małe ukąszenie, ale... mogła, by umrzeć, gdybym wyssał z niej całą krew. Miałem dylemat . Ostatkiem sił opanowałem się .

- Lepiej dla ciebie byłoby gdybyś przyznała się, że jesteś łowczynią ! - musiała się przyznać abym miał pewność.

- N... Nie jestem -wyjąkała . Zebrał się we mnie gniew. Już nie wiedziałem co myśleć . Uderzyłem ją wkładając w to całą wampirzą siłę . Straciła przytomność...
"To dopiero początek jej tortur" - pomyślałem ...

__________________________________________________________________________
Mam takie małe pytanko planuję w następnym rozdziale zrobić poszukiwanie Anabeth przez Kathy i Mikeya
Nie będzie was denerwowało to że zmienię narrację ?
___________________________________________________________________________
Dedykacje:
Samotniczka ( za ciepłe słowa ) - lilyanne-evans-inna-historia.blog.onet.pl - polecam! ! !
Marionetka losu ( za systematyczne dodawanie ciepłych komentarzy ) - http://marionetka-losu.blog.onet.pl/
DZIĘKUJĘ ! ! !

LICZĘ NA KOMENTARZE !!!! :)

Rozdział 11 - Zdrajca

( Anabeth )

Jego piękna twarz wykrzywiła się strachem , kiedy wyjawiłam mu co słyszałam tamtej nocy. Chciałam wiedzieć co sobie teraz o mnie myśli ... Zakłopotana spuściłam oczy i wbiłam wzrok w ziemię . Czułam się, jak idiotka. W milczeniu weszliśmy do lasu. Moje ciało wzdrygnęło się mimowolnie. Nie lubiłam tu przebywać. Ściółka usłana była suchymi gałązkami oraz liśćmi które szeleściły pod naszymi stopami Zdałam sobie sprawę z tego, że nie wiem dokąd Mikey mnie prowadzi . Byliśmy sami w środku ciemnego lasu . Zaraz zapadnie zmrok ... Zadrżałam . Chcąc dowiedzieć się gdzie mnie prowadzi uniosłam głowę i rozglądnęłam się dookoła ... Mikey'a nie było .... Jeszcze raz oczami pełnymi przerażenia przeczesałam teren....
Otworzyłam usta z których wydobył się głuchy , pełny niedowierzania jęk.
Nie było go.... Zostawił mnie .... Zostawił mnie samą po środku wielkiego lasu ! Minęła chwila, zanim to do mnie doszło... Słona łza spłynęła mi po policzku ... Zaufałam mu... Zaufałam chłopakowi, którego nawet nie znałam a on tak po prostu ... Zostawił mnie...
Ktoś chwycił mnie mocno za ramię a ja odetchnęłam z ulgą sądząc, że to Mikey.
- Już myślałam, że mnie zostawiłeś ...! - Powiedziałam odwracając się do ... Tone'go który uśmiechał się drwiąco.
- Przykro mi ! Nie ufam ci ... - Powiedział patrząc na mnie jasnymi oczami pełnymi radości . Zmierzyłam go wzrokiem od stóp do głów i dopiero, wtedy spostrzegłam co trzyma w prawej ręce. Strzykawkę . Zanim poczułam ukłucie Tony wymierzył mi bolesnego kopniaka . Krzyknęłam cicho po czym osunęłam się na kolana...
- Ty dupku ! Pożałujesz ! - Wrzasnęłam tracąc przytomność - Co ja ci zrobiłam ? - zapytałam po chwili  słabo . Nie doczekałam się odpowiedzi.

( Tony )



Byłem z siebie dumny . Wlokąc za sobą bezwładne ciało Anabeth wręcz kipiałem z radości . Uratowałem przyjaciela ! Ona była dla niego niebezpieczna . Mogła go zabić. Nie ufałem jej . Byłem przekonany, że jest łowczynią. Dobrze wiedziałem , że może użyć rożnych sztuczek, by zmanipulować wole wampira . Ale ja byłem silny. Nie dałem się . Jednakże żal mi było Kathy , ona tak łatwo jej uwierzyła....
Przez ramię spojrzałem na Anabeth . Jej twarz nie zdradzała żadnych uczuć . Nie była świadoma tego co ją czeka. Nie była świadoma tego jakie piekło dla niej przygotowałem....

__________________________________________________________________________
Dla mumynka ( za ciepłe słowa ) : zapraszam na blog : http://visual-dreams.blog.onet.pl/
Dla dziuni (za ciepłe słowa ) : zapraszam na blog : http://wojownik-endoru.blog.onet.pl/
dla Deneve ( za radę co zmienić ) zapraszam na blog : http://6am.blog.onet.pl/
dla marionetki losu ( za ciepłe słowa ) zapraszam na blog :  http://marionetka-losu.blog.onet.pl/4,AU8537776,index.html
PS: dziś miałam zły dzień więc bądźcie wyrozumiali ....
Będę bardzo wdzięczna za komentarze

poniedziałek, 21 listopada 2011

Rozdział 10 - księżycowa córka ... !

Wpatrywałam się w nich nic nie rozumiejąc . Z jednej strony byłam ciekawa co mają mi do powiedzenia, z drugiej bałam się tego co mogę usłyszeć ... Kathy wpatrywała się we mnie pytająco :
- Przyjdziesz ? - Niepewnie skinęłam głową . Jej okrągła twarz została rozświetlona przez promienny uśmiech.
- Świetnie ! - wykrzyknęła entuzjastycznie , w odpowiedzi mruknęłam pod nosem , coś czego sama nie zrozumiałam . Kathy otwarła usta, żeby  powiedzieć coś ponownie .Starając się zachować pełną gracje wyminęłam ją i szybkim tempem weszłam do szkoły. Ku mojemu niezadowoleniu lekcje mijały nadzwyczaj szybko . Skrzywiłam się uświadamiając sobie, że z każdą minutą (, a nawet sekundą ) przybliżam się do spotkania z ... wampirami ! Podskoczyłam na drażniący dźwięk dzwonka ogłaszający koniec ostatniej lekcji . Jęknęłam, po czym podniosłam się z miejsca .Zaskoczyło mnie to , że przed budynkiem stał Mike'y. Opierał się o obskurną ścianę szkoły z której schodziła już jasno-niebieska farba.
- Co tu robisz? - zapytałam głosem obrażonej księżniczki.
- Upewniam się, że się nie zgubisz - uśmiechnął się do mnie tak, że moje płuca skurczyły się do mikroskopijnych rozmiarów . Nie mogłam nie odwzajemnić uśmiechu .

Z perspektywy Mikey'a


Jej uśmiech sprawiał, że uginały się pode mną kolana . I, choć wiedziałem, że mogę zrobić jej krzywdę nie potrafiłem jej do siebie zniechęcić ...Była ... Była jak ... Ach, nie da się jej opisać!
Cieszyłem się jej widokiem jak małe dziecko z nowej zabawki. Chłonąłem każdy detal , każdy najmniejszy szczegół jej ślicznej twarzy.
- a ,  więc... - zaczęła niepewnie idąc w stronę lasu - opowiedz mi coś o życiu wampira... jak to się stało, że, nim jestem ... Nie pamiętam, żeby mnie jakiś ugryzł...
Jej kamienna twarz sprawiła, że wybuchnąłem niepohamowanym śmiechem
- Zwykły człowiek nie może, nim zostać ... - powiedziałem pomiędzy kolejnym parsknięciem - Od urodzenia miałaś to w sobie... Aby uaktywnić w tobie wampirzą moc trzeba cię ugryźć .- UCH... jak kusząca była ta myśl .... - Teraz ja zadam ci pytanie... Jak to się stało, że trafiłaś wczoraj do lasu ? - Jej niebezpiecznie brązowe oczy rozszerzyły się. Wydawała się być zmieszana...
- Słyszałam coś ... Głosy , szepty ... wołały mnie ! - Uniosłem brwi ... - Głosy ? - skinęła głową
- Na początku szeptały, a gdy byłam już w lesie krzyczały tak głośno, że ... nie mogłam tego znieść ... Zemdlałam ... - ostatnie słowo wyszeptała tak cicho, że z początku go nie zrozumiałem ... I, wtedy to do mnie doszło.... Anabeth była ... pół wampirem a pół... Księżycową córką ... !




niedziela, 20 listopada 2011

Rozdział 9 - Przemiana ?

Cały szok ulotnił się ze mnie w ciągu tej jednej nocy . Pozostał jedynie strach. Wampiry nie były dobrymi istotami ... Były niebezpiecznymi potworami ... A ja byłam ... jedną z nich .
" wszystko będzie dobrze  " - powtarzałam sobie w myślach.
Ale niestety prawda była inna. Nic nie będzie już takie jak dawniej , nic nie będzie normalne!
Łzy zakręciły mi się w oczach . Musiałam się pogodzić z tym kim byłam ...
Zarzuciłam plecak na ramie i nie jedząc śniadania wybiegłam z domu .
Miliony białych płatków bezszelestnie spadało z błękitnego nieba. Łyse drzewa zapraszały je do siebie pochylając gałązki . Cienka warstewka zimnego puchu pokrywała ziemię . Lodowaty dreszcz przeszedł mi po plecach . Nienawidziłam tej pory roku była : zimna , pochmurna i ponura ...
Wsiadłam do samochodu i włączyłam ogrzewanie. Pogrążona w myślach ruszyłam do szkoły . Postanowiłam omijać Kathy i jej przyjaciół. Nie zdołałabym udźwignąć więcej informacji . W zadumie zjechałam na szkolny parking. Zaklęłam cicho, gdy zobaczyłam, że wszyscy troje czekają na mnie przed drzwiami . Zmrużyłam oczy i podreptałam w ich kierunku.
- Przepraszam - powiedziałam grzecznie i spróbowałam ich wyminąć . Ktoś chwycił mnie za ramie. Wciągnęłam powietrze do płuc tak głośno, że zabrzmiało to niemal jak szloch.
- Porozmawiajmy - usłyszałam zmartwiony głos mikey'a . Odwróciłam się na pięcie i napotkałam jego czujny wzrok.
- Słucham ...
- Nie teraz .... - omiótł budynek brązowymi oczami. - Nie tutaj.... spotkajmy się po szkole w lesie!
Zmarszczyłam brwi .
- W lesie ? Nie ma mowy!
- Wytłumaczymy ci wsz .....
- Dajcie mi spokój ! Mam was dość ! Jesteście jakąś sektą!- Gdy zorientowałam się, że krzyczę zniżyłam głos do szeptu. - Znajdźcie sobie inną ofiarę!
- Ale ... - teraz zaczęła Kathy - Nie możesz przemienić się sama! To za trudne ! Nie poradzisz sobie!
Co? Przemienić się ? O czym ona do cholery gada ?
_______________________________________<3_________________________________

Dedykacja dla Oli ! ! ! (dzięki za ciepłe słowa)

( Ps: książki nie wydam, bo mam dopiero 13 lat ! ) Ale cieszę się, że miałabym, choć jedną czytelniczkę .






sobota, 19 listopada 2011

rozdział 8 - wyjaśnienia

Gdzieś w głębi duszy wiedziałam że to prawda... Zawsze czułam się inna ... Ale słowa Tone'go przeczyły naturze . Przełknęłam głośno ślinę mając nadzieje że przełknę z nią również te nieprawdopodobne słowa. Ale nie mogłam... jakoś nie mieściło mi się to w głowie . Wampiry to , tylko i włącznie ludzka wyobraźnia !  Z tego co wiedziałam z książek fantasy aby stać się wampirem trzeba zostać przez niego ugryzionym !
Zamknęłam usta a po pokoju rozniosło się echo szczękania moich zębów . To nie prawda! To nie może być prawda!
Moim ciałem wstrząsnął potężny dreszcz . Kathy podeszła do mnie i delikatnie objęła ramieniem . Szepnęła coś do chłopaków a oni ... Zniknęli ! Tak po prostu rozpłynęli się w powietrzu!
Jak to możliwe? Mój umysł pracował na najwyższych obrotach ,  nie potrafił jednak przyswoić sobie innego rozwiązania niż to że mają nadprzyrodzone moce.
Usiadłyśmy na skraju łóżka i milczałyśmy . Co chwilę tą nie zręczną cisze przerywał mój cichutki szloch .
Kathy czekała aż się uspokoję .
- No dobrze ... - Szepnęłam piskliwie - Wyjaśnij mi... - Urwałam próbując zapanować nad czkawką - wyjaśnij mi to wszystko!
- Od czego mam zacząć ? Och... Anabeth jest tyle rzeczy których nie wiesz!
- Wyjaśnij mi je wszystkie! - zażądałam ostro
- Na świecie żyją istoty wszelkiego rodzaju ! - zaczęła pośpiesznie widząc jak się denerwuje  - Istnieją elfy , wiedźmy , krasnoludy , smoki , anioły , wampiry , dzieci szatana , jednorożce , gryfy i wiele innych ras !
Otworzyłam  usta by coś powiedzieć jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
- Ja wiem że dla ciebie to wielki szok ale mam prośbę : nie odcinaj się od tego świata , nie zamykaj się w sobie ... - Kathy wstała i podeszła do drzwi dotknęła klamki i obejrzała się przez ramię jakby spodziewała się tego że będę ją zatrzymywać . I choć miałam wiele pytań nie zrobiłam tego . Ufałam bowiem że nie zniknie  z mojego życia tak jakby nic się nie stało , ufałam że wytłumaczy mi wszystko i wprowadzi w świat magicznych istot. Ufałam że wróci ... Otępiała w szoku owinęłam się szczelnie w kołdrę i rozmyślałam o ostatnich zdarzeniach. wiedziałam że to nie koniec ...
- Chyba ci wierze ... - szepnęłam z lekkim opóźnieniem do Kathy której już nie było...
_________________________________________________________________________
dedykacja dla K.K :
http://zyciewoczachk.blog.onet.pl/
Oraz dla  legilimens http://destiny-and-fight.blog.onet.pl/
Dziękuje za ciepłe słowa ... Zwłaszcza oli ! ! ! (następny post będzie dedykowany właśnie jej )




piątek, 18 listopada 2011

Rozdział 7 - " moje pochodzenie ... "

Obudziło mnie ciche skrzypienie drewna . Nie unosząc powiek wyczułam grożące mi niebezpieczeństwo. Wzięłam głęboki wdech .   W powietrzu unosił się delikatny zapach miodu .
Moja psychika była w strzępach a ja sama przerażona . Wstałam z łóżka najciszej jak tylko umiałam. Podchodząc do otwartych drzwi chwyciłam leżący w szafie kij Baseballowy i uniosłam go wysoko nad głowę. Z przerażeniem w oczach udałam się na zwiady budynku. Nie zauważywszy nic dziwnego wróciłam z powrotem do pokoju. Ziewnęłam szeroko i skierowałam się w stronę łóżka. W połowie drogi stanęłam jak wryta. Zupełnie nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. Nieopodal okna stał (szarmancki jak zawsze ) Mikey a koło niego Tony z przylepionym do ryja aroganckim uśmieszkiem. Co oni tu robili? Jak się tu dostali? Z zaskoczenia wyrwał mnie odgłos delikatnych kroków. Odwróciłam się, jak oparzona w stronę dźwięku myśląc, że w drzwiach zobaczę mamę oburzoną i rozgniewaną , czekającą na wyjaśnienia. "Co w twoim pokoju na dodatek w środku nocy robi dwójka ponętnych chłopaków ??? " - Niemal słyszałam te słowa. Na moje szczęście albo i nieszczęście w holu stała Kathy . "Okey" - pomyślałam - " tego już za wiele "

Otworzyłam usta, ale zdanie udało mi się sformułować dopiero po minucie :

- Co wy do cholery tu robicie ?

Tony zachichotał. Spocone dłonie zaczęły mnie palić a w umysł wdarła się kusząca myśl ", gdyby go tak udusić , gdyby pozbyć się problemu !

- Wynoście się - warknęłam patrząc piorunująco na blondyna .

- Przyszliśmy tylko ci wszystko wyjaśnić nie mieliśmy pewności czy przyjdziesz jutro do szkoły , czy zaczniesz nas unikać! - Powiedział szatyn

- Co chcecie mi wyjaśnić ? - Nie wiedziałam, o co w tym wszystkim chodzi.

- Twoje pochodzenie - wydawał się być bardzo spięty - wczoraj w lesie Kathy zbadała twoją aurę - nie jesteś zwyczajna...

- Jesteś nieśmiertelna, innymi słowy , jesteś wampirem ... - przerwał mu Tony, który z minuty na minutę wydawał się być coraz bardziej rozbawiony.....
__________________________________________________________________________________
Dedykacja dla nie zwyczajnej  niezwyczajnaa.blog.onet.pl/ ------------------>  polecam również http://closeness.flog.pl/ ----> ta dziewczyna ma niesamowity talent !!!
dziękuje też anonimowi XD
_____________________________________________________________________________________
PS : kolejny rozdział gotowy opublikuje go dopiero gdy przy tym znajdzie się min : 7 komentarzy



środa, 16 listopada 2011

Rozdział 6 - Zagrożenie

Błogosławiona ciemność powoli mnie opuszczała. Konsekwencje życia nieubłaganie do mnie docierały . Tępy ból w czaszce nie pozwalał odpłynąć w ponowny sen . Nie otwierając oczu gniewnie pokręciłam głową. W oddali usłyszałam cichy szelest, który sprawił, że z jękiem uniosłam ciężkie powieki.
Wciąż była noc.
Wciąż byłam w lesie.
To oznaczało, że nie minęło dużo czasu. Wspomagając się dłońmi podniosłam się z ziemi. Nogawki moich spodni przesiąkły zimną rosą .
Rozglądnęłam się czujnie dookoła Tony siedział na spróchniałym konarze grubego drzewa , Jego szare oczy błyszczały ze złości . Co ja takiego mu zrobiłam ? Ze zwinnością dzikiego kota zeskoczył na ziemię . Zadrżałam . Kroczył ku mnie gniewnie mrużąc powieki.
-Czego od niego chcesz? - rzucił , przyglądając mi się dziwnie .
Kompletnie zdezorientowana zrobiłam krok w tył.
-Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi ! - Chłód w jego głosie przeraził mnie jeszcze bardziej.
-Co ? - mój głos drżał ukazując przy tym jak bardzo jestem zdenerwowana .
Blondyn roześmiał się.
-Pytam czego chcesz od Mikey'a
-A czego mam od niego chcieć? - w moim głosie pobrzmiewała irytacja
-Jesteś łowczynią wiem o tym! - Zamrugałam powiekami próbując pojąć sens jego słów.
-Kim jestem ?
Blondyn podszedł do mnie jeszcze bliżej .
-Łowczynią … - ton jego głosu nie był już taki pewny .
-Aha … - „Super właśnie dowiedziałam się, że mam do czynienia z jakimś wariatem.” Zagryzłam wargę .
Przeraziłam się jeszcze bardziej słysząc odgłos zbliżających się kroków . Odwracając się na pięcie zahaczyłam nogą o wystający korzeń i runęłam jak długa na kupkę zgniłych liści. Fuj!
Uniosłam głowę spodziewając się, że tajemniczą postacią okaże się Mikey . Jakież było moje zaskoczenie widząc nad sobą znajomą twarz Kathy. Co ona tu robiła?
Blondynka położyła mi ciepłą dłoń na czole , jak troskliwa matka sprawdzająca czy dziecko ma gorączkę. Nie wyrywałam się , siedziałam tak otępiała czując dziwny spokój. Po chwili duże oczy przyjaciółki rozszerzyły się z przerażenia.
- Ona nie jest łowcą Tony … Jest jedną z nas!
Blondyn wydał z siebie odgłos zaskoczenia.
-To …. nie jest możliwe – powiedział po chwili
Wstałam czując jak ostra gałązka w bija mi się w rękę. Patrzyłam na nich nic nie rozumiejąc.
Nieświadomie cofnęłam się do tyłu.
Anabeth... - Zaczęła ostrożnie Kathy wpatrując się we mnie intensywnie .
Milczałam. Wtem uruchomił się we mnie jakiś instynkt. Zrobiłam to co nakazywał , Puściłam się biegiem przed siebie. Widziałam rozmazane obrazy jak, gdybym biegła nienaturalnie szybko. Ciepła ręka owinęła mi się wokół nadgarstka. Stanęłam. I znów ujrzałam te śliczne oczy . Wpatrywały się we mnie pełne niedowierzania. Skorzystałam z chwili , wyrwałam się i kopnęłam chłopaka w czuły punkt . Nie wiedziałam czemu to zrobiłam. Czułam, że Mikey może mi coś zrobić …

Zatrzymałam się dopiero przed moim domem. Nie wiedziałam jak do niego dotarłam. Nigdy nie miałam dobrej orientacji w terenie. Na miękkich nogach weszłam do budynku . Czego ci ludzie ode mnie chcieli?
Ignorując wołania matki pobiegłam do pokoju. Uśmiechnęłam się słysząc cichy chrzęst towarzyszący przekręceniu klucza w zamku. Nie musiałam patrzeć w lustro, by wiedzieć jak wyglądam. We włosach czułam liście. Mokre nogawki wywoływały u mnie nieprzyjemne dreszcze .
Na policzkach miałam gorące łzy skrzywiłam się uświadamiając sobie, że nie wiem, kiedy poleciały . Skarciłam się w duchu wyzywając się od najgorszych. Powietrze wokół mnie pachniało strachem . Wyczerpana padłam na łóżko. Nie długo po tym w oczy wdarła się nieprzenikniona ciemność. Z omdlenia wybudziłam się bardzo szybko, ale w pełni odzyskałam siły dopiero pod prysznicem . Czułam jak gorące strugi wody zmywają ze mnie złe wspomnienia. I, choć umysł próbował wyprzeć je zupełnie nie pozwoliłam mu na to. Musiałam pamiętać . Schyliłam się i sięgnęłam po pumeks . Tarłam ciało, dopóki nie zrobiło się czerwone. Czułam przyjemne pieczenie. Przebrawszy się w niebieską piżamę weszłam pod kołdrę.


Kolejny wpis dopiero wtedy , kiedy przy tym będzie 7 komentarzy!!! ___________________________________________________________________________________
ZGODNIE Z OBIETNICĄ DŁUŻSZE!!!

poniedziałek, 14 listopada 2011

Rozdział 5 - "o córko zawodzisz mnie!"


Gałęzie boleśnie chłostały mnie po twarzy. Orzeźwiające powietrze wypełniało moje płuca . Biegłam, choć nogi powoli odmawiały mi posłuszeństwa . Jakiś ptak zapikował tuż nad moją głową - zadrżałam . Przedzierałam się przez chaszcze aż do głębi lasu. Pod okazałymi drzewami leżało wiele szyszek , kasztanów oraz różnokolorowych liści. Cichy szelest sprawił, że pisnęłam. Odwróciłam się i zobaczyłam .... wiewiórkę . Wybuchnęłam histerycznym śmiechem . I, wtedy ktoś chwycił mnie za rękę , śmiertelnie przerażona krzyknęłam i odwróciłam się do prześladowcy... Zobaczyłam znajomą twarz ... Mikey'a ? Za, nim stał blondyn ( zaraz, jak on miał na imię? Chyba Tony ), no więc pierwszy odezwał się blondyn :
- co ona tu robi ? - jego ton wywołał u mnie nieprzyjemny dreszcz niepokoju .
Mikey popatrzył na mnie pytająco a te jego śliczne brązowe oczy zalśniły.
- yyy... sama nie wiem... - odezwałam się cicho
- Nie wiesz ? - Tony popatrzył na mnie jak na wariatkę. Zważywszy na okoliczności właśnie tak musiałam wyglądać.
- ja ... chyba ... słyszałam ...
- co słyszałaś - Przerwał mi ostro szatyn
- nic... - zmieszana potarłam dłonią kark . Chłopcy popatrzyli po sobie.
I, wtedy znów , usłyszałam głosy, tyle, że tym razem nie były to szepty, lecz głośne wrzaski !
" Gdzie jesteś ? oczekuje cię!" , "o córko zawodzisz mnie! " , "  pożałujesz tego! "
Przed oczami miałam rozmytą twarz Mikey'a . Jego usta poruszyły się.
- w porządku? - doszedł do moich uszu niewyraźny dźwięk jego głosu.
Czaszka pulsowała mi boleśnie . Krew dudniła , w uszach . Ciemność przysłoniła oczy. Upadłam ....
______________________________________________________________________________
wiem krótki ale obiecuje następny będzie dłuższy !!! Ja wolę pisać krótsze posty bo bardziej się do nich przykładam sami widzieliście poprzedni...




Rozdział 4 - Szepty

Pożyczyłam od mamy samochód i tym razem , sama pojechałam do szkoły.
Na szkolnym parkingu długo szukałam wolnego miejsca , zauważywszy je na tyłach , zaparkowałam i udałam się w stronę drzwi wejściowych. Idąc przez ciemny korytarz szukałam wzrokiem Kathy. Siedziała na parapecie , zanosząc się spazmatycznym szlochem a , dolna warga jej ust drżała . Zaniepokojona podbiegłam do niej :
- co się stało ?
Pośpiesznie otarła łzy z policzków .
- Nic - spróbowała się uśmiechnąć
- Kiepska z ciebie aktorka. Mów! - rozkazałam łagodnie ale stanowczo
- no więc....  - zaczęła , pociągnęła nosem i kontynuowała  -  zauważyłam jak bardzo podoba ci się ten brunet, więc postanowiłam dowiedzieć się o, nim parę rzeczy . Wiem, że nazywa się Mikey Withlock i ...
- A teraz powiedz mi czemu płaczesz ! - nakazałam zastanawiając się jakim sposobem mnie rozszyfrowała.
Czy moje zauroczenie było aż tak widoczne?
Kathy zaczęła mówić tak szybko, że ledwie ją rozumiałam :
- Bo ... podoba mi się jego kolega -> Tony, ale... on jest dla mnie taki niemiły ! W zasadzie to nie wiem co takiego mu zrobiłam!
- Pewnie mu się podobasz! - próbowałam ją pocieszyć.
Kathy na nowo wybuchnęła płaczem. Przytuliłam ją .
- Chodź , chyba nie chcesz spóźnić się na fizykę ! - powiedziałam kiedy zabrzmiał dzwonek na lekcje. Wyciągnęłam z torby paczkę chusteczek chigienicznych i podałam jej.
- dzięki - uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością
Już po chwili byłyśmy w klasie  ....

                                                                     ****

Cały dzień ubolewałam nad tym, że nie wyciągnęłam więcej informacji od Kathy ( na temat Mikey'a) . Zmęczona wszystkimi lekcjami podeszłam do okna. Ponieważ , była jesień na polu szybko zapadał zmrok. niewidomym wzrokiem gapiłam się w piękny księżyc . Jego nikłe promienie padały na moją twarz. I, wtedy w mojej czaszce rozbrzmiały ciche szepty. Minęła chwila, zanim udało mi się je od siebie rozdzielić :

"Potrzebuję cię" , "Przybądź do mnie" , "Razem będzie raźniej"

Wiedziałam dokąd mam iść. Założyłam płaszcz i na palcach wybiegłam z domu. Biegłam przed siebie. Kierowałam się w stronę lasu.... _____________________________________________________________________________     KONIEC TEGO POSTA!!!! właściwie to wam działają te piosenki które zamieszczam w postach?
osobiście nie jestem zadowolona z tej części !

niedziela, 13 listopada 2011

Rozdział 3 - Wampir ?

Przez cały wieczór wmawiałam sobie, że mam bujną wyobraźnie, która pokazuje mi rzeczy, których nie ma. Starannie umywszy zęby , położyłam się do łóżka. Owinęłam ciało miękką kołdrą i zamknęłam oczy ....

                                                                     (sen)

Biegłam. Uciekałam. Sama nie wiedziałam przed czym. Suche gałązki łamały się z trzaskiem, gdy tylko na nich stanęłam. Gęsta , biała mgła unosiła się kilka centymetrów nad ziemią. Przez rozłożyste konary oszronionych drzew wpadały wyblakłe promienie pełnego księżyca.
Jasna błyskawica przecięła nocne niebo a towarzyszący temu złowieszczy grzmot sprawił, że podskoczyłam. W nozdrzach czułam delikatny zapach żywicy, który, choć trochę podnosił mnie na duchu . Przystanęłam by zaczerpnąć tchu . Uniosłam głowę i spojrzałam błagalnie na niebo . Zaklęłam cicho , kiedy zimna kropla deszczu skapnęła mi na policzek spływając po nim niczym samotna łza. I właśnie, wtedy ktoś chwycił mnie od tyłu zakrywając usta swoją dłonią tak bym nie mogła krzyczeć. Wiłam się , kopałam napastnika - wszystko na próżno był o wiele za silny.

Delikatnym ruchem prawej ręki odgarnął loki z mojej szyi i zanurzył w niej zęby.Tępy ból przeszył moje ciało . Oczy zaszły mi białą mgłą . I wtedy odwrócił mnie tak , bym mogła zobaczyć jego piękną twarz. Śliczne , brązowe oczy były pełne smutku.

A jasno-czerwone usta umazane od mojej lepkiej krwi.


- Nie zbliżaj się do mnie... Jestem niebezpieczny - wyszeptał  prosto do mojego ucha.  Zadrżałam pod wpływem tego hipnotyzującego głosu .

Chciałam mu coś odpowiedzieć ale nie zdążyłam , spadałam już w otchłań czarnej , nieprzeniknionej nicości.

                                                                      ***
 Obudziłam się zalana zimnym , lepkim potem.
Ściskałam nasadę mojego nosa , próbując się uspokoić . Moje ciało drżało pod wpływem emocji.
Wsłuchiwałam się w swój szybki oddech .
Czułam jak z upływem czasu robi się coraz wolniejszy i wolniejszy , aż w końcu powraca do normalnego tępa. Podeszłam do lustra i spojrzałam w odbicie . Moja twarz była , lekko zaczerwieniona . Nie wiedziałam co oznaczają te koszmary , ale byłam pewna, że nie są to zwykłe sny. Wyjrzałam przez okno. Niebo zdawało się być ogromną plamą granatowego atramentu, wysoko nad horyzontem wisiał piękny , pełny księżyc . Mgła wiła się dookoła łysych , oszronionych drzew. Po pół godzinie bezmyślnego wpatrywania się w gwiazdy, postanowiłam dać snom jeszcze jedną szanse. Los był tym razem dla mnie łaskawy i pozwolił przespać resztę nocy w spokoju.


jeśli skończyłeś czytać przejdź do następnego postu i włącz piosenkę która jest w nim zamieszczona! :)
__________________________________________________________________________________
Pewnie wielu z was będzie kojarzyć ten wpis ze zmierzchem... Wampir i człowiek jednak jeśli będziecie śledzić dalsze losy Anabeth , przekonacie się że ta Historia jest ZUPEŁNIE inna... 

 

Rozdział 2 - PARANORMALNE !

Idąc do klasy na pierwszą lekcje wciąż myślałam o przystojnym szatynie. Byłam niemal pewna, że jest w tej szkole ubóstwiany przez większość dziewczyn . Usiadłam na ławce przed salą czekając aż zadzwoni dzwonek. Nieświadomie zaczęłam wyobrażać sobie, jak szatyn obejmuje mnie w talii i całuje . Niemal czułam miękkie jego usta na swoich.

Kiedy zdałam sobie sprawę z tego co robię skarciłam się w duchu . Nie mogłam pozwolić na to, aby jakiś chłopak zawrócił mi w głowie. Okey , poprawka nie mogłam pozwolić na to, aby NAPRAWDE ŚLICZNY chłopak zawrócił mi w głowie!

- Ty też jesteś nowa ? - Zapytał jakiś cieniutki głosik obok mnie wyrywając z zadumy.

Odwróciłam głowe i zobaczyłam, pulchną dziewczyne o jasno bląd włosach i zielonych bystro wyglądających oczach wpatrujących się we mnie pytająco.

- Tak , niedawno się przeprowadziłam moja mama znalazła tu nową prace.

Dziewczyna skinęła głową.

- Jestem Kathy. - powiedziała po chwili podając mi dłoń.

- Anabeth. - uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.

Rozmawiałyśmy ze sobą, dopóki nie zadzwonił dzwonek. Wtedy udałyśmy się na lekcje chemii. Usiadłyśmy razem w ostatniej ławce. Wysoki i dobrze zbudowany chłopak przed nami całkowicie nas zasłaniał, tak, więc mogły swobodnie rozmawiać . Kathy była osobą spontaniczną , szaloną i miłą. Ucieszyłam się, więc, kiedy powiedziała mi, że mieszka nie daleko mojego domu.

I, wtedy chłopak siedzący przed nami odwrócił się zapewne po, to by nas uciszyć. To był ON!

Jego śliczna twarz rozciągnęła się w grymasie smutku, który , niemal natychmiast zastąpił wymuszony uśmiech . Krzyknęłam widząc dwa białe długie kły tam, gdzie powinny być siekacze. Twarze wszystkich uczniów zwróciły się ku naszej trójce a Zatroskane oczy Kathy patrzyły na mnie jakgdyby nie zauważyły nic dziwnego.

Kły chłopaka zniknęły...
jeśli skończyłeś czytać przejdź do następnego postu i włącz piosenke która jest w nim zamieszczona! :)

sobota, 12 listopada 2011

Rozdział 1 - Przystojniak

Obudził mnie głośny krzyk wydobywający się z mojego gardła.Nie chciałam obudzić rodziców, ale adrenalina buzująca w moich żyłach nie pozwalała mi przestać wrzeszczeć.W mojej czaszce wciąż rozbrzmiewał donośny warkot wilka. Rozglądnęłam się po pokoju, a gdy upewniłam się, że w mrocznych kątach nie kryje się żaden potwór odważyłam się wyjść z pod ciepłej kołdry i odsłonić firanki . Kątem oka zerknęłam na kwadratowy zegar wiszący na fioletowej ścianie -> 7:00 za godzinę trzeba iść do szkoły wzięłam głęboki wdech . Nowa szkoła = nowe kłopoty .Nie pragnęłam popularności , chciałam jedynie być zaakceptowana.Sięgnęłam po szczotkę leżącą na biurku i rozpoczęłam uciążliwe rozczesywanie moich czarnych loków.Omal nie krzyknęłam widząc w lustrze swoje odbicie . Pod moimi oczami widniały ogromne , fioletowe sińce . Chcąc wyglądać jak człowiek spróbowałam zatuszować je pudrem mojej mamy . Ubrałam się w niebieską tunikę do kolan a pod nią założyłam czarne getry . W biegu chwyciłam swój ciężki jak cholera plecak i zbiegłam po schodach. Ucałowałam mamę w prawy policzek i wybiegłam z domu. Szybko jednak zawróciłam, gdy mróz dał się we znaki. Narzuciłam na gołe ramiona czerwony płaszcz

- Anabeth ! Podwieść cię? - usłyszałam łagodny głos mojej mamy dochodzący z kuchni.
- Tak! - Krzyknęłam uradowana w stronę drzwi.
Już po chwili siedziałyśmy w jej małym fordzie.
- Wszystko w porządku? zapytała uruchamiając silnik
-Tak , czemu pytasz?
- Bo masz wielkie sińce pod oczami! - mówiąc to dostała ataku śmiechu.
Spiorunowałam ja spojrzeniem pełnym wyrzutu.
- nie spałam zbyt dobrze - wyjaśniłam ponuro...
Mama skinęła ze zrozumieniem głową.
Resztę drogi pokonałyśmy w milczeniu. Kiedy samochód zatrzymał się przed czystą i zadbaną szkołą , pożegnałam się z matką , zarzuciłam torbę na ramię i wygramoliłam się z niego. Szybkim tempem ruszyłam w stronę drzwi i właśnie wtedy go zobaczyłam : Stał , oparty o pobliskie drzewo z rękami założonymi na piersiach i wpatrywał się we ... mnie? Był szczupły , wysoki i niewiarygodnie przystojny. Jego twarz miała łagodne wręcz kobiece rysy , kosmyki czarnych , rozczochranych włosów opadały mu luźno na czoło a pełne usta poruszały się szybko .Przystanęłam by podziwiać jego ciemno-brązowe oczy . Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę że rozmawia z nastolatkiem stojącym obok - ten zaś był blondynem. Spuściłam głowę zmieszana tym jaki wpływ wywarł na mnie ten ciemno-włosy chłopak i zmusiłam nogi by znów powlekły się w stronę budynku. Wtedy jeszcze nie przeczuwałam jak niebezpieczny może być dla mnie ten przystojniak...


jeśli skończyłeś czytać przejdź do następnego postu i włącz piosenke która jest w nim zamieszczona! :)


Prolog! - sen

Stałam po środku lasu.Pod bosymi stopami czułam suche liście , które szeleściły cicho za , każdym razem, gdy się poruszyłam. Choć panowała noc byłam w stanie rozróżnić gatunki otaczających mnie drzew - sporo sosen, trochę buków, dębów i świerków.Między nimi walały się uschnięte gałęzie i spróchniałe pnie.Moje ciało zatrzęsło się pod wpływem podmuchu lodowatego wiatru.Zrobiłam krok na przód i upewniłam się w przekonaniu, że ktoś mnie obserwuje.Rozejrzałam się czujnie dookoła. Między gałęziami krzaków dostrzegłam wpatrujące się we mnie żółte ślepia. Zastygłam w bezruchu . Stałam sparaliżowana strachem i patrzyłam jak sylwetka ogromnego wilka zmierza w moim kierunku.Wielki pies wydał z siebie głośny charkot, podkulił tylne łapy i wygiął kręgosłup przyjmując pozycje ataku. Jego szczęki otwarły się a błysk białych zębów zamigotał w ciemności.Nie zdołałam zobaczyć nic więcej , bowiem nieznana siła odepchnęła mnie w przeciwną stronę.Upadek zamortyzowałam ramionami nie dałam jednak rady ochronić głowy, która z całej siły uderzyła o pień jakiegoś drzewa. Złowroga ciemność przysłoniła mi oczy , poczułam jak ciepła krew o smaku metalu napływa mi do ust...

jeśli skończyłeś czytać przejdź do następnego postu i włącz piosenke która jest w nim zamieszczona! :)


O mnie

                                                                    o mnie :
Nazywam się Justyna mam 13 lat i uwielbiam czytać książki najbardziej te fantastyczno-romantyczne!
moje ulubione:
mroczne serce - Monroe lee
szeptem , Crescendo - Becca fitzpatrick czekam na cisze!
kocham serial Pamiętniki wampirów , Tajemny krąg i dziewięć żyć Cloe King!
Uszanujcie prace blogerów i zostawcie po sobie ślad jeśli również macie bloga z przyjemnością na niego zajrzę i skomentuje!